A A A

Wiza do Nowego Jorku

Wiza do Nowego Jorku
11.00 pln
11.00 pln
11.00 pln
Jeżeli posiadasz rabat indywidualny, przed dodaniem produktu do koszyka - zaloguj się

Wiza do Nowego Jorku

wydawnictwo: e-bookowo

 Opis

W ręce czytelników oddaję moją trzecią książkę, którą już w trakcie pisania - pokochałam.

Zawiera historie związków i miłości: tych prawdziwych i pseudo - miłości, toksycznych, bo internetowych.
Opowiada o podróżach moich bohaterów, rozstaniach i przesłaniach z zaświatów... namiętności, przestępstwach zdradzie i niewyczerpanej nadziei. A że bohaterka książki jest też pisarką jak ja? No cóż, tak się złożyło.
Prawdziwe wydarzenia splata literacka fikcja, moja poezja i szczypta metafizyki.

Jak powiedział czeski pisarz Michal Viewegh - Tylko pisarz jest w stanie powiedzieć ile prawdy jest w jego pisaniu, a ja - moim bardzo realnym i wirtualnym przyjaciołom Wizę do NY dedykuję.

Fragment:

Ktoś wybrał dla niej to imię. Kim był, nie może się już dowiedzieć i nie ma kogo zapytać, bo wszyscy, którzy przy tym obecni być mogli, już odeszli… Pozostały zdjęcia w kolorze sepii.

Leonia. W latach dzieciństwa imię przypominało jej kwiat lewkonii, cały ogród pachnących kwiatów… Imię, jak biała sukienka przybrana falbankami z koronek. Jak taniec na łące, z ukochanym w świetle księżyca… Leonia, jak srebrna, bezkresna plaża obmywana seledynową wodą.

Wszystko, co dotychczas napisała tylko częściowo odpowiadało wspomnieniom. Dawno temu jej sukienka była co prawda biała, ale w niebieskie kwiatuszki i poplamiona krwią, bo kręciła główką na prawo i lewo gdy usuwano jej migdały. Steffi miała różową i dużo łatwiej od Leonii znosiła każdy ból.
Wspomnienia o ogrodzie były prawdziwe, a taniec z Wiktorem na krótko przed jego wyjazdem zapisał się trwale w jej i jego pamięci. Tak pisał. Czasem myślała, że z dotykiem ust jest jak z odciskiem palców – nie ma dwóch takich samych, a cała reszta w wyobraźni Leonii jest przecież możliwa. Bywało, że myślała o siostrze bardzo intensywnie, próbowała rozmawiać z nią, czasem prosić o radę i smuciła się, gdyż odpowiedzi nie było i już być nie mogło…

Leonia ma tyle lat, co jej pies. Nie przelicza głośno ich wieku z psiego na kobiecy lub odwrotnie, ona wie. Kiedyś trzeba będzie się rozstać i wolałaby, żeby to ona, Leonia była pierwsza. Próbowała nawet napisać o tym wiersz, taki trochę na później. Zaczynał się od słów:

Co ma ze mnie mój pies?
Już nie pobiegnę szybko,
jak dawniej nie popłynę,
patykiem w dal nie rzucę
– ale jeśli chcesz
Aportować będę nasze dni minione
a ty uśmiechniesz się zamyślona
wszystko rozumiejąc spojrzysz
i pozwolisz mi.
Odejdę pierwsza
bo, uwierz mi
nie mogę, nie chcę być
przy twoim zasypianiu…
Kiedyś tak się stanie. Banalne stwierdzenia… Odsuwać, odsuwać te myśli jak najdalej.

 

 

 

 

 

POSŁUCHAJ FRAGMENTU : banner 145_60 statyczny.gif (2012-09-19 14:21:07)

 

 

 

 

 

Spis treści:

Leonia    7
Wiktor    11
Narodziny motyla    16
Patrycja    24
Z Hiszpanii do Ciebie…    48
Promocja    63
Oderwę się od ziemi i zgubię duszę pośród chmur...    71
Wiktor    73
Jane    83
New York City    86
Morton i Tiffany    98
Zabiegi    108
Jeremi    114
Jednak Guggenheim    129
Steffi    135
Thatch Meadow Farm    143
Weekend na farmie…    156
List do kraju    165
Przeprowadzka i Charlie    168
Spotkanie    174
„Anioł” z Antibes    181
Urodzinowe kulinaria    195
List z kraju…    200
Przygotowania do urodzin i łosoś w papilotach    205
Happy Birthday Agata!    212
Iwona    227
Remscheid    232
List z zaświatów?    242
Jesień w Port Jefferson    264



Recenzje:

 

Pisarstwo Anny Strzelec wyróżnia przede wszystkim niezmiernie duży ładunek emocji, dlatego Jej książki nie pozostawiają nas obojętnym.  Poprzednie dwie powieści*/ (w dużej mierze autobiograficzne), przeniknięte były na wskroś trudnymi emocjami. Traktowały bowiem o ciężkich czasach, o bolesnych doświadczeniach,  przeżywaliśmy razem z Autorką samotność, tęsknotę za krajem, brak akceptacji, złość, bezradność, często smutek, a także irytację niepowodzeniem, brakiem pracy, chorobą, rozczarowaniami z powodu nieodwzajemnionych miłości…(ale i chwile szczęścia pomiędzy nimi). Z niejaką zatem obawą  sięgałam po trzecią powieść Pani Anny i jakie miłe rozczarowanie! Emocje też są tu ogromne, ale z przewagą tych dobrych!

Mamy więc powieść o wielkiej i niespodziewanej miłości, o wzajemnym zauroczeniu i pożądaniu dwojga osób z bagażem nieudanych związków. A które emocje, jak nie te związane z miłością są najsilniejsze? Pani Anna gra nimi bezbłędnie! Czytelnika porusza do kości subtelnością i poetyckim sposobem opisu scen miłosnych nie ukrywających swych namiętności dojrzałych kochanków. To przepiękna miłość, rzadko goszcząca we współczesnych książkach gloryfikujących zakochanie młodych.

Dla ścisłości należy dodać, że miłość ta poprzedzona jest złym, toksycznym związkiem z nic nie wartym facetem. Całe szczęście, że trwał on krótko i zajął ledwie kilka pierwszych rozdziałów.  Historia ta napawa optymizmem, bo obecna bohaterka Pani Anny, o przepięknym imieniu Leonia jest bardziej dojrzała od swej poprzedniczki i szybko podjęła radykalną decyzję o wyrzuceniu z serca tego co złe. Czy nowa, wielka, nieplanowana miłość jest zatem nagrodą za wszystkie doznane krzywdy i rozczarowania? Czy przetrwa?  Opowieść o niej nie ma tu zakończenia, bo zakończenie jest wstępem do nowej historii, którą Autorka zapowiada na swoim blogu. („Wiza do Prowansji”…już w pisaniu!).

O moim zachwycie obecną powieścią Pani Anny świadczy nie tylko wspomniana miłosna fabuła, książka jest przecież wielowątkowa. Mamy tu bowiem także element poznawczy: akcja dzieje się tym razem za Oceanem, Autorka z ogromną pieczołowitością opisuje nam  uroki i zakamarki Nowego Jorku oraz niedalekiej wyspy Long Island widziane okiem jej bohaterki. Książka zawiera liczne fotografie wykonane osobiście przez Autorkę, co sprawia, że mamy w pakiecie miłą wycieczkę do niezwykle ciekawych miejsc, rzadko goszczących w oficjalnych przewodnikach.

Odrębnym wątkiem jest poruszona kwestia doświadczania przez niektórych ludzi osobistej opieki osób, najczęściej bliskich, którzy już odeszli. Nieżyjąca siostra naszej bohaterki, kilkakrotnie „daje znak” opiekuńczego zainteresowania sprawami Leonii i jej rodziny. Temat ten pozostawia sporo do myślenia, bowiem niejeden z nas doświadcza podobnie.

Rodzina, więzi matka-dzieci  to kolejny wątek kreślony w powieści; jest tu dorosła córka stojąca u progu rozwodu ze swoim niedojrzałym mężem przemytnikiem,  są wspomnienia matki i jej nierównego traktowania córek, (z których nasza Leonia to ta zawsze „gorsza”) no i znów grać muszą emocje! Upokorzenie, poczucie winy, smutek, żal, a w związku z tym nasze współczucie, chęć jeszcze silniejszego jej pokochania.

Podkreślić na koniec muszę bardzo dobry warsztat pisarski Autorki - wielowątkowość powieści zawarta jest zarówno w licznych monologach głównych bohaterów jak i w opisach zdarzeń widzianych przez nich jakby z boku,  relacja w 3 osobie.  Dużą wartością powieści są niespotykane wcześniej na taką skalę - częste i wartkie dialogi, które znacząco dynamizują proces czytania. Mamy tu także do czynienia ze znanymi z poprzednich powieści  innymi „ozdobnikami” jak przepisy kulinarne dyskretnie wymieniane między bohaterkami opowieści, (przepis na powidła!), a także niezwykle poruszającymi wierszami. Mam wrażenie, że Autorce gdy  brakuje już słów, by wyrazić swe emocje prozą – zastępuje je wierszem…(na przykład w  „co ma ze mnie mój pies?”…albo  …”mam dla ciebie cały ocean czułości….”).

Reasumując – czytanie  kolejnej książki Anny Strzelec to przyjemność, to duża dawka optymizmu  i nadziei dla  wszystkich „dojrzałych” i nie tylko! Gorąco polecam i niecierpliwie oczekuję dalszego ciągu Wizy.

Ewa Klejewska

Leszno, 02.10.2011

 


W książce „Wiza do Nowego Jorku” nie tylko zawarte są historie związków i miłości: tych prawdziwych i pseudomiłości, toksycznych, bo internetowych, jak mówi autorka, a które nam kojarzą się ze związkami typowo partnerskimi. To także książka o wzajemnej miłości matki i córki, dwóch sióstr, a także o przyjaźni.
Jest o miłości, więc porusza sprawy zarówno radosne i szczęśliwe, jak problematyczne i smutne, pełne cierpienia, nieraz tragiczne.
A jednak nie te ostatnie decydują o stylu. Mimo zawartych w tekście bardzo zróżnicowanych ładunków emocjonalnych, jest to książka pogodna, napisana ‘lekkim i piórem’. Tekst odbiera się jak swobodnie wypowiadane głośno myśli, co niewątpliwie wpływa na pozyskanie czytelnika i jego uczucie bycia wtajemniczonym.
Konkretne miejsca, szczegółowo opisane wydarzenia, towarzyszące im nazwy i aktualne realia, a także dobór bogatych środków językowych, dają czytelnikowi wyobrażenie poczucia rzeczywistości. Tekst jest podzielony na krótkie rozdziały, co sprawia, że chociaż chciałoby się przeczytać książkę od razu, to jednak można sobie tekst dozować i zawieszać czytanie, gdy wymaga tego sytuacja.
Anna Strzelec zaciekawia czytelnika podróżniczym doświadczeniem, serwując mu ciekawe informacje, których darmo by szukać w przewodnikach. Kuszą potrawy, które pisarka niemal ‘na oczach’ czytelnika wyczarowuje i na szczęście zostawia go z przepisem do wypróbowania. Książka o miłości, czyli o życiu, o zgodzie na życie, o realizowaniu marzeń i własnych sposobach na szczęście. Jest pełna ciepła i liryzmu. Niewątpliwie mają na to wpływ wiersze autorki, wkomponowane w tekst tak umiejętnie i stosownie, że wywołują u czytelnika - lubiany powszechnie - stan pewnej tkliwości, nawet rozrzewnienia.
Charakterystyczny dla Anny Strzelec, czyli własny, niepowtarzalny styl, zawierający opisy pełne palety barw, porównań, uczuć i oryginalnych metafor (umiejętnie dozowanych), pozwalają czytać jej książkę obrazami, bo właśnie podczas czytania przesuwają się nam w myślach kolorowe obrazy, płynnie i spokojnie, jak dobrze zrobiony film. Momentami odnosi się wrażenie, że autorka bawi się tekstem, gdy potrafi umiejętnie przerwać wątek, by za chwilę przenieść czytelnika w inny opis wydarzeń, nie pozostawiając jednak niedomówień, a jedynie – dać możliwość własnej interpretacji. Czytelnik lubi podejmować myśl, przekaz, które – chociaż wydają się niedokończone – stają się dość łatwe do odgadnięcia. Wydaje się to celowym posunięciem autorki. „Wiza do Nowego Jorku” ma swój ‘happy end’, który jednocześnie – jak twierdzi sama autorka - jest zapowiedzią kolejnej książki, bo: „Najciekawsze jest to, co nastąpi po szczęśliwym zakończeniu.”
Dr Lucyna Smykowska-Karaś, Kulturoznawca.

 

Z pewną taką nieśmiałością i obawą jak się okazało później niepotrzebną, wzięłam się za czytanie Wizy do Nowego Jorku … czyli kolejnej książki Anny Strzelec. Dwie pierwsze recenzowałam w sierpniu 2010. Dlaczego się bałam nie wiem, bo dane mi było „orbitować” przy jej powstawaniu gdzieś tam w „netowej” przestrzeni. Na efekt końcowy zaś czekałam jak na papierowego motyla, który przyleci do mnie i zostanie by cieszyć oko i serce.
Może tego się bałam, czy będzie dostatecznie barwny … jest, to zapewniam.
Książka mieni się kolorami uczuć, emocji, wrażeń. Jest proza życia i jego poezja (także w wierszach autorki tu zamieszczonych), jest i humor i kilka smakowitych kąsków (oraz przepisów na nie – łosoś w papilotach – mój faworyt), garść odniesień literackich, filmowych, muzycznych (Brian Morton, Anne Rivers Siddons, Audrey Hepburn i inni). Dodatkowo ta „szczypta metafizyki” , którą ja osobiście to nawet aż do czkawki mogę, ale to już na marginesie.
Autorka w kilku zdaniach pisze o Wizie … tak:
„Zawiera historie związków i miłości: tych prawdziwych i pseudo - miłości, toksycznych, bo internetowych.
Opowiada o podróżach moich bohaterów, rozstaniach i przesłaniach z zaświatów… namiętności, przestępstwach, zdradzie i niewyczerpanej nadziei…”

A fabuła w skrócie, jak zwykłam mawiać: Leonia główna bohaterka, to prawie „pięćdziesiątka” ; po przejściach przy tym mama, babcia nawet, ale wciąż jeszcze piękna także wewnętrznie. Na tyle zaś samotna, by marzyć o innym lepszym życiu z kimś kogo będzie kochała na tyle mocno, by zostawić wszystko co znajome i zaczynać na nowo życie. Co prawda Ameryki nie odkrywa w tej Ameryce, do której podąży za jednym Panem W. Dużo spraw zmienia tam swoje oblicze nawet na czarne – dosłownie ;-) . Wiele tajemnic z przeszłości się wyjaśni, będą nowi ludzie i lepsi, i gorsi, nowe miejsca ciekawe i piękne … a miłość , na pierwszy rzut oka może mieć nawet kolor fioletowy.

Każdą z książek Anny określiłabym spontanicznie po prostu tak:
Tylko nie życz mi spełnienia marzeń – Odwaga, by napisać o tym co boli i nie tylko i co spać nie pozwala.
Druga pora życia… - Konsekwencja, by to co wyżej opisane zakończyć.
Wiza do Nowego Jorku - Talent, by pokazać co tak naprawdę …
No właśnie …

E. Kuchta, luty 2012, Warszawa

 

 

Pisarstwo Anny Strzelec wyróżnia przede wszystkim niezmiernie duży ładunek emocji, dlatego Jej książki nie pozostawiają nas obojętnym.  Poprzednie dwie powieści*/ (w dużej mierze autobiograficzne), przeniknięte były na wskroś trudnymi emocjami. Traktowały bowiem o ciężkich czasach, o bolesnych doświadczeniach,  przeżywaliśmy razem z Autorką samotność, tęsknotę za krajem, brak akceptacji, złość, bezradność, często smutek, a także irytację niepowodzeniem, brakiem pracy, chorobą, rozczarowaniami z powodu nieodwzajemnionych miłości.… (ale i chwile szczęścia pomiędzy nimi). Z niejaką zatem obawą  sięgałam po trzecią powieść Pani Anny i jakie miłe rozczarowanie! Emocje też są tu ogromne, ale z przewagą tych dobrych!

Mamy więc powieść o wielkiej i niespodziewanej miłości, o wzajemnym zauroczeniu i pożądaniu dwojga osób z bagażem nieudanych związków. A które emocje, jak nie te związane z miłością są najsilniejsze? Pani Anna gra nimi bezbłędnie! Czytelnika porusza do kości subtelnością i poetyckim sposobem opisu scen miłosnych nie ukrywających swych namiętności dojrzałych kochanków. To przepiękna miłość, rzadko goszcząca we współczesnych książkach gloryfikujących zakochanie młodych.

Dla ścisłości należy dodać, że miłość ta poprzedzona jest złym, toksycznym związkiem z nic nie wartym facetem. Całe szczęście, że trwał on krótko i zajął ledwie kilka pierwszych rozdziałów.  Historia ta napawa optymizmem, bo obecna bohaterka Pani Anny, o przepięknym imieniu Leonia jest bardziej dojrzała od swej poprzedniczki i szybko podjęła radykalną decyzję o wyrzuceniu z serca tego co złe. Czy nowa, wielka, nieplanowana miłość jest zatem nagrodą za wszystkie doznane krzywdy i rozczarowania? Czy przetrwa?  Opowieść o niej nie ma tu zakończenia, bo zakończenie jest wstępem do nowej historii, którą Autorka zapowiada na swoim blogu. („Wiza do Prowansji”…już w pisaniu!).

O moim zachwycie obecną powieścią Pani Anny świadczy nie tylko wspomniana miłosna fabuła, książka jest przecież wielowątkowa. Mamy tu bowiem także element poznawczy: akcja dzieje się tym razem za Oceanem, Autorka z ogromną pieczołowitością opisuje nam  uroki i zakamarki Nowego Jorku oraz niedalekiej wyspy Long Island widziane okiem jej bohaterki. Książka zawiera liczne fotografie wykonane osobiście przez Autorkę, co sprawia, że mamy w pakiecie miłą wycieczkę do niezwykle ciekawych miejsc, rzadko goszczących w oficjalnych przewodnikach.

Odrębnym wątkiem jest poruszona kwestia doświadczania przez niektórych ludzi osobistej opieki osób, najczęściej bliskich, którzy już odeszli. Nieżyjąca siostra naszej bohaterki, kilkakrotnie „daje znak” opiekuńczego zainteresowania sprawami Leonii i jej rodziny. Temat ten pozostawia sporo do myślenia, bowiem niejeden z nas doświadcza podobnie.

Rodzina, więzi matka-dzieci  to kolejny wątek kreślony w powieści; jest tu dorosła córka stojąca u progu rozwodu ze swoim niedojrzałym mężem przemytnikiem,  są wspomnienia matki i jej nierównego traktowania córek, (z których nasza Leonia to ta zawsze „gorsza”) no i znów grać muszą emocje! Upokorzenie, poczucie winy, smutek, żal, a w związku z tym nasze współczucie, chęć jeszcze silniejszego jej pokochania.

Podkreślić na koniec muszę bardzo dobry warsztat pisarski Autorki - wielowątkowość powieści zawarta jest zarówno w licznych monologach głównych bohaterów jak i w opisach zdarzeń widzianych przez nich jakby z boku,  relacja w 3 osobie.  Dużą wartością powieści są niespotykane wcześniej na taką skalę - częste i wartkie dialogi, które znacząco dynamizują proces czytania. Mamy tu także do czynienia ze znanymi z poprzednich powieści  innymi „ozdobnikami” jak przepisy kulinarne dyskretnie wymieniane między bohaterkami opowieści, (przepis na powidła!), a także niezwykle poruszającymi wierszami. Mam wrażenie, że Autorce gdy  brakuje już słów, by wyrazić swe emocje prozą – zastępuje je wierszem…(na przykład w  „co ma ze mnie mój pies?”…albo  …”mam dla ciebie cały Ocean czułości….”).

Reasumując – czytanie  kolejnej książki Anny Strzelec to przyjemność, to duża dawka optymizmu  i nadziei dla  wszystkich „dojrzałych” i nie tylko! Gorąco polecam i niecierpliwie oczekuję dalszego ciągu Wizy.

Ewa Klejewska

Leszno, 02.10.2011

 

*/ „ Tylko nie życz mi spełnienia marzeń” 2009

„Druga pora życia – czyli jak zabija się miłość” 2010

 

Z pewną taką nieśmiałością i obawą jak się okazało później niepotrzebną, wzięłam się za czytanie Wizy do Nowego Jorku ... czyli kolejnej książki Anny Strzelec. Dwie pierwsze recenzowałam w sierpniu 2010. Dlaczego się bałam nie wiem, bo dane mi było "orbitować" przy jej powstawaniu gdzieś tam w "netowej" przestrzeni. Na efekt końcowy zaś czekałam jak na papierowego motyla, który przyleci do mnie i zostanie by cieszyć oko i serce.
Może tego się bałam, czy będzie dostatecznie barwny ... jest, to zapewniam.
Książka mieni się kolorami uczuć, emocji, wrażeń. Jest proza życia i jego poezja (także w wierszach autorki tu zamieszczonych), jest i humor i kilka smakowitych kąsków (oraz przepisów na nie - łosoś w papilotach - mój faworyt), garść odniesień literackich, filmowych, muzycznych (Brian Morton, Anne Rivers Siddons, Audrey Hepburn i inni). Dodatkowo ta "szczypta metafizyki" , którą ja osobiście to nawet aż do czkawki mogę, ale to już na marginesie.
Autorka w kilku zdaniach pisze o Wizie ... tak:
"Zawiera historie związków i miłości: tych prawdziwych i pseudo - miłości, toksycznych, bo internetowych.
Opowiada o podróżach moich bohaterów, rozstaniach i przesłaniach z zaświatów... namiętności, przestępstwach, zdradzie i niewyczerpanej nadziei..."

A fabuła w skrócie, jak zwykłam mawiać: Leonia główna bohaterka, to prawie "pięćdziesiątka" ; po przejściach przy tym mama, babcia nawet, ale wciąż jeszcze piękna także wewnętrznie. Na tyle zaś samotna, by marzyć o innym lepszym życiu z kimś kogo będzie kochała na tyle mocno, by zostawić wszystko co znajome i zaczynać na nowo życie. Co prawda Ameryki nie odkrywa w tej Ameryce, do której podąży za jednym Panem W. Dużo spraw zmienia tam swoje oblicze nawet na czarne - dosłownie ;-). Wiele tajemnic z przeszłości się wyjaśni, będą nowi ludzie i lepsi, i gorsi, nowe miejsca ciekawe i piękne ... a miłość , na pierwszy rzut oka może mieć nawet kolor fioletowy.


Każdą z książek Anny określiłabym spontanicznie po prostu tak:

Tylko nie życz mi spełnienia marzeń - Odwaga, by napisać o tym co boli i nie tylko i co spać nie pozwala.
Druga pora życia... - Konsekwencja, by to co wyżej opisane zakończyć.
Wiza do Nowego Jorku - Talent, by pokazać co tak naprawdę ...
No właśnie ... ;-)

E. Kuchta, luty 2012, Warszawa

 

KUPUJĄC WERSJĘ PAPIEROWĄ, E-BOOK DOSTAJESZ GRATIS!

Zabierz Wizę do Nowego Jorku, gdziekolwiek jesteś...


Okładka wersji papierowej:

 

Wiza do Nowego Jorku

Anna Strzelec: Wiza do Nowego Jorku

 O autorze

Anna Strzelec

Anna Strzelec

pisarka, poetka i publicystka, z wykształcenia – artysta plastyk.

Czytaj więcej

 Opinie i oceny

Jeśli masz opinię na temat powyższego produktu, podziel się nią z innymi. Możesz rówież ocenić ten produkt.

Autor:
Opis:
Ocena:
 
Anonim (2013-05-22 22:00:32)
Tak słabej książki już dawno nie czytałam. O ile Paulo Coelo to pisarstwo powierzowne z poziomu nizin pani Strzelec zjechała do kopalni. Nie polecam miłośnikom dobrej literatury.